Nooo, to jest to, co Face-of-booki lubią najbardziej! A przynajmniej jedna z tych rzeczy:)
Brandon Sanderson zaskakuje nas w swoim debiucie świeżością spojrzenia na magiczny świat, połączoną z tak lubianą przeze mnie spektakularnością wydarzeń i losów bohaterów. Koncept upadłego miasta, którego mieszkańcy w jedną chwilę z bogów przeobrazili się w wyrzutków, porwał mnie zupełnie
Choć zaznaczyć muszę uczciwie, że dość wyraźnie dają się tu jeszcze odczuć niedostatki częste dla debiutów powieściowych. Droga, po której fabuła zmierza do wielkiego finału, wydaje się jakaś wyboista, zwroty akcji nie zawsze są idealnie rozmieszczone i czasem nie robią aż takiego wrażenia, jak powinny. Rzucają się też w oczy dość proste rysunki postaci, które niektórzy nazwaliby "papierowymi" - byłoby to jednak chyba pewne nadużycie, zwłaszcza, że bohaterowie wręcz rozbrajają swoimi charakterami, nieskazitelnymi, a jednocześnie nie pozbawionymi zabawnych wad.
Z lektury bloga autora wiem zresztą, że sam imć Brandon Sanderson jest świadomy swoich literackich słabości. A w tym, że nad nimi pracuje i sukcesywnie się poprawia, upewniła mnie lektura jednej z jego nowszych powieści. Jak główny bohater, Raoden, doprowadza do perfekcji swoje literackie Aony.