To interesujące, w jaki sposób Jo Nesbo potrafi przyciągnąć do lektury już od pierwszych stron. Nie wiem, jakich brudnych, mnemotechnicznych sztuczek używa, niemniej jednak w moim przypadku okazują się one zaskakująco skuteczne.
I to pomimo wielu aspektów, które normalnie powinny mnie denerwować. Na przykład natrętne wskazywanie, którą postać mamy lubić (bo jest kompetentną policjantką, która niemal bez słów potrafi zrozumieć się z Harrym), a którą nienawidzić (bo nie potrafi oddzielić profesjonalizmu od swoich rasistowskich/seksistowskich/tu_wpisz_czym_gardzisz_najbardziej uprzedzeń). Albo przemycanie przez autora swoich gustów i poglądów pod przykrywką - krótkich na szczęście - przemyśleń i komentarzy Harrego.
Nie narzekam jednak, gdyż wygląda na to, że paradoksalnie tylko to, na co narzekam, razem z tym co lubię, składa się w sumie na tak dobrze strawną i smakowitą całość.