I znowu poczułem się jak dwa tomy temu, przy czytaniu "Pierwszego śniegu"! To po prostu niesamowite, jak można ciągnąć opowieść o Harrym Hole, byłym-obecnym-policjancie-alkoholiku-z-kodeksem-moralnym, przez tyle powieści i nie popaść w rutynę. Co więcej, w moim odczuciu po niezłym, lecz odrobinę gorszym epizodzie "Pancerne serce", jest to powrót do świetnego poziomu, dosłownie najwyższych lotów autora Jo Nesbo!
Dlaczego tak się fascynuję? Sami pomyślcie, na pewno też tak macie: sięgacie po książkę autora, którego jeszcze nie czytaliście. Książka jest niesamowita, jesteście pod wrażeniem oryginalnego sposobu prowadzenia fabuły, zaskakujących zwrotów akcji i wbijającego w ziemię zakończenia. Ale z każdą kolejną powieścią tego autora, po którą sięgacie, zauważacie nagle, że większość zwrotów akcji potraficie już przewidzieć, fabuła już nie jest tak oryginalna – jakby autor stosował jakiś szablon do tworzenia kolejnych powieści. Miałem takie odczucie przy okazji wielu autorów, chociażby Cobena. Ale Jo Nesbo... tego gościa nie da się rozgryźć do końca. Owszem, miałem kilka podejrzeń, udało mi się przewidzieć parę rzeczy, ale na końcu i tak okazało się, że to wszystko były tylko ochłapy, specjalnie podrzucone przez autora, a za nimi kryło się coś jeszcze. Zdolność do mieszania tropów to jest coś, co Nesbo ma i nie zawaha się tego użyć.
I jeszcze parę słów o prywatnym życiu bohatera. Tu zawsze najtrudniej jest uniknąć schematów, powtórzeń bądź nudy, kiedy ciągnie się ten wątek przez wiele tomów. Jednak i w tym przypadku udało się autorowi wyjść obronną ręką. W dodatku w taki sposób, że teraz muszę, no po prostu muszę sięgnąć po następną część!
Znowu wyszła laurka. Co robić.