Nie jest już tajemnicą, że pana Harrisa czytam wszystko (mimo że w chwili pisania tej recenzji mam już pewne zaległości...). Przeczytałem więc i to, zwłaszcza, że tematyka konklawe sama w sobie jest ciekawa i intrygująca.
Podobało mi się – napisane to jest bez zadęcia "anty" ani "pro". I choć ostateczny twist może się wydawać trudny do przyjęcia, to skłania do chwili refleksji. Refleksji nad tym, co jest "od Boga", a co "od człowieka" i czy przypadkiem nie próbujemy na siłę dokonywać przemieszczeń pomiędzy tymi kategoriami.
Ale nie tylko dla refleksji warto. Przecież proza Harrisa jest zawsze dobra sama w sobie, nie można się od niej oderwać. Prawda?