I oto kolejna porcja niby-opowiadań. Dlaczego "niby"? Przecież są to z pewnością pełnokrwiste opowiadania, każde zawiera konkluzję, a często nawet coś w rodzaju bajkowego morału. A jednak widać wyraźnie, że każda opowieść jest kolejną cegiełką w tej histrorii, kolejnym krokiem na drodze wiedźminowego... przeznaczenia właśnie.
"Miecz przeznaczenia" skupia się na rozwoju relacji Geralta z Ciri. Na powolnym kształtowaniu w sobie poczucia odpowiedzialności. Na zaskakującym odkrywaniu wewnętrznego instynktu ojcowskiego. Czyli na wszystkim tym, czego paradoksalnie dobry wiedźmin w sobie mieć nie powinien.
Jednocześnie nijak na tym nie traci dynamika opowieści. Co ja mówię, ona na tym zyskuje przecież! Nie da się chyba po ukończeniu tej książki nie chcieć poznać dalszego ciągu historii.