Wcale nie zamierzałem czytać tej książki. Nie było jej w żadnych moich planach czytelniczych. Miałem jedynie jakieś – nomen omen – okruchy wspomnień z udanej adaptacji filmowej. Kiedy więc zupełnym przypadkiem natknąłem się na stronę książki w jakimś sklepie, jakoś tak zacząłem czytać znajdujący się tam darmowy początkowy fragment.
To najwyraźniej wystarczyło, żeby przeczytać ją całą.
Bo jest to powieść, której styl z niewiadomego powodu niemal od razu przykuwa uwagę. Opisuje pozornie zwykłe wydarzenia z życia kamerdynera i lordowskiego domu, w którym pełni on służbę. Będący narratorem, niezwykle oddany swej pracy kamerdyner równie często wspomina historię świetności swej kariery, co brnie w górnolotne rozważania dotyczące natury godności, honoru i tym podobnych idei.
I tylko czasem na krótką chwilę powstaje pytanie, czy te wszystkie wspomnienia i rozważania nie próbują ukryć jakiejś dojmującej pustki i straty w jego życiu. Poczucia, że ominęło go coś, czego nigdy już nie będzie w stanie zdobyć.
Smutne. I niesamowite zarazem.